Konsekwencje pożarów w lasach bywają złożone, a niektóre gatunki mogą na nich wręcz skorzystać. Przemawiają za tym wyniki badań chrząszczy po przejściu ognia w Puszczy Białowieskiej. Wyniki przedstawiono w piśmie „Forest Ecology and Management”.
W końcu kwietnia 2009 roku w północnej części Białowieskiego Parku Narodowego wybuchł pożar, wzniecony najpewniej przez człowieka. Ogień zajął ok. 7 ha lasu. Nie obejmował koron drzew, ale w konsekwencji uśmiercił dominujące tam świerki (niemal wszystkie) i ponad jedną dziesiątą sosen. Na pożarzysku nagromadziło się sporo martwego drewna. Sytuację wykorzystali naukowcy, wkraczając na ten teren i rozpoczynając badania chrząszczy (Coleoptera). Obserwacje uzyskane na miejscach dotkniętych przez pożar porównywali z analogicznymi obserwacjami na obszarze kontrolnym, czyli na pobliskim obszarze Puszczy, gdzie nie było pożaru.
Prof. Jerzy M. Gutowski z Instytutu Badawczego Leśnictwa (IBL) i współpracujący z nim naukowcy badali ten teren aż dziesięć lat. To wystarczająco długo, by poznać zestaw gatunków obecnych w odradzającym się lesie i dynamikę całego zespołu chrząszczy. Badania prowadzili specjaliści-koleopterolodzy z IBL, Katedry Ochrony Lasu SGGW w Warszawie, Instytutu Biologii Uniwersytetu Opolskiego, Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży oraz Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt PAN w Krakowie. Wyniki badań opublikowali w piśmie „Forest Ecology and Management”.
Krajobraz po pożarze
Zaraz po pożarze zespoły chrząszczy na powierzchni spalonej i niespalonej różniły się wyraźnie od siebie – inne były gatunki, inne ich liczebności. Jednak z upływem czasu – stawały się coraz bardziej podobne.
relacjonuje główny autor pracy, prof. Jerzy M. Gutowski z Zakładu Lasów Naturalnych IBL w Białowieży.
Komentując wyniki badań, prof. Gutowski podkreśla, że zaburzenia w lasach, takie jak pożary, gradacje korników czy wiatrołomy, przekształcają ich strukturę, ale nie są szkodą przyrodniczą. Mogą wręcz zwiększać różnorodność biologiczną.
Na badanym terenie zidentyfikowaliśmy w sumie niemal 28 tysięcy osobników chrząszczy, należących do 630 gatunków. W zebranym materiale stwierdzono trzy gatunki nowe dla polskiej fauny i aż 11 gatunków nowych dla Puszczy Białowieskiej. Łącznie odnotowaliśmy tam 61 „ogniolubnych” (pirofilnych) gatunków chrząszczy.
mówi
Współautor badań, dr Michał Żmihorski z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży wyjaśnia, że różnice w zespołach chrząszczy między powierzchniami spaloną i kontrolną stwierdzono na różnych poziomach organizacji bioróżnorodności.
W spalonym miejscu bogactwo gatunkowe na poziomie alfa, a także zagęszczenia chrząszczy były wyższe, niż w takim samym lesie niedotkniętym pożarem. Różnica dotyczyła też różnorodności gamma. Różnorodność alfa to średnia liczba gatunków w pojedynczej próbie. W przypadku badań chrząszczy była to liczba gatunków obserwowanych w skali jednej pułapki w ciągu dwóch tygodni.
Powiedzmy, że średnio jest to 5 gatunków. Natomiast różnorodność gamma to suma gatunków dla wszystkich pojedynczych prób. Gamma nie będzie zwykłym iloczynem liczby pojedynczych prób i średniej liczby gatunków w jednej próbie, bo w różnych próbach trafiają się te same gatunki. Może być nawet tak, że we wszystkich próbach mamy te same 5 gatunków, więc wtedy alfa równa się gamma. Na ogół jednak tak nie jest. W naszym przypadku próby z pożarzyska są bardziej różnorodne – wiele z nich zawiera gatunki niespotykane w innych próbach, więc różnorodność gamma jest wysoka, znacznie wyższa niż alfa. Tymczasem w lesie niespalonym pojedyncze próby są bardziej podobne do siebie – a różnorodność gamma jest o ponad 100 gatunków mniejsza, niż na pożarzysku.
opowiada dr Żmihorski
Ogień czyli życie
Przedstawiając pożary w lasach, media często mówią o stratach, zniszczeniach i katastrofie ekologicznej. Naukowcy zachęcają jednak, by spojrzeć na to także w inny sposób. Samo zaś pogorzelisko traktują jako wymarzony poligon, pozwalający obserwować naturalne reakcje przyrody na zaburzenie.
Dla wielu leśnych gatunków pożar paradoksalnie jest lepszy, niż brak pożaru. Nagle w wyniku działania ognia pojawia się dużo drzew osłabionych czy martwych. To przyciąga bezkręgowce, które z kolei są ważnym źródłem pokarmu dla ptaków, takich jak dzięcioły, które lubią drzewa uszkodzone i chętnie kują w nich dziuple – żerują tam, gdzie rozwijają się larwy chrząszczy. Zwierzęta leśne z naszego klimatu, borealnego i z Europy Środkowej, są przystosowane do tego rodzaju zaburzeń.
zauważa prof. Gutowski
Istotna jest również zależność, zgodnie z którą bogactwo przyrodnicze jest tym większe, im mniej ludzie ingerują w procesy odnowy lasu po pożarach.
Nasze wcześniejsze badania wykazują, że zaraz po pożarze w lasach nadal tętni życie. Jest tam też wiele ptaków – więcej, niż w lesie gospodarczym.
mówi dr Żmihorski
Chodzi o badania prowadzone przez naukowców z Polski i Szwecji pod kierunkiem dr. Grzegorza Mikusińskiego ze Szwedzkiego Uniwersytetu Nauk Rolniczych (SLU) w lesie gospodarczym strefy borealnej po przejściu potężnego pożaru w 2014 r. Porównali oni fragmenty pożarzyska poddane wycince z miejscami nieuprzątniętymi i pozostawionymi naturze. Interesowały ich obecne tam gatunki ptaków i ich liczebność.
Jak się okazało, większe bogactwo ptasiej fauny (liczebność ptaków, a także – w nieznacznym stopniu – różnorodność gatunków) dotyczyło części lasu spalonych i pozostawionych bez ingerencji. Co ważne, zespoły ptaków na obu rodzajach powierzchni mocno się różniły. W spalonym lesie wyłączonym z ingerencji obserwowano gatunki leśne: sikory bogatki, czubatki i czarnogłówki; gile, drozdy (paszkoty) czy dzięcioły trójpalczaste. Na terenach uprzątniętych pojawiły się gatunki związane z krajobrazem otwartym: pokląskwy, pliszki siwe, gąsiorki czy świergotki. Autorzy tego badania sugerowali, by po przejściu pożaru dać szansę gatunkom wyspecjalizowanym, przystosowanym do środowiska leśnego – i ograniczać uprzątanie pożarzyska.
Piła i siekiera kontra piękna katastrofa
W nowej publikacji w „Forest Ecology and Management” naukowcy zauważają, że nie ma zbyt wielu badań dotyczących następstw pożarów w lasach. Jeśli zaś są, to obejmują zazwyczaj stosunkowo krótki okres (1-3 lata) i dotyczą zwykle lasów gospodarczych – ubogich gatunkowo i złożonych z drzew w podobnym wieku. W miejscach, w których ogień zniszczył część drzew, na pewien czas zmieniają się warunki. Do pozostałych po pożarze, nadpalonych, martwych drzew ciągną gatunki związane z martwym drewnem lub terenami półotwartymi. I one właśnie mają wówczas swoje pięć minut.
W lesie gospodarczym pożar paradoksalnie oznacza więc szanse na wzbogacenie ekologiczne: zróżnicowanie siedlisk, powstanie nowych nisz ekologicznych czy wzbogacenie fauny.
Wbrew naszej intuicyjnej interpretacji, pożar lasu to nie jest wielki kataklizm. Lokalnie może wręcz sprzyjać bioróżnodności.
tłumaczy dr Żmihorski, uczestnik obu wspomnianych badań (w Puszczy Białowieskiej i w Szwecji)
Naukowiec podkreśla znaczenie martwych drzew po przejściu ognia – pozostają one ważnym, abiotycznym elementem środowiska: wciąż dają nieco cienia i pomagają utrzymać wyższą wilgotność gleby. Tworzą też coś w rodzaju trójwymiarowej struktury – trzeci wymiar, ważny dla wielu gatunków zwierząt typowo leśnych, związanych z koronami drzew.
Badania w Puszczy Białowieskiej pozwoliły ocenić niektóre skutki pożaru w lesie o dużym stopniu naturalności. Przykład chrząszczy potwierdza, że wywołane przez ogień zaburzenia mogą zwiększać różnorodność gatunkową również w lasach naturalnych – bogatych w gatunki, gdzie przed pożarem różnorodność biologiczna była stosunkowo duża.
Autorzy tych analiz sugerują, by lasy po przejściu ognia częściej zostawiać bez interwencji: nie wycinać drzew, nie uprzątać terenu ani sztucznie go nie obsadzać. Takie podejście daje pole do rozwoju różnorodności gatunków związanych z martwym drewnem i sprzyja naturalnej regeneracji lasu.
Nasze badanie pokazuje, że pozostawienie bez ingerencji terenów po pożarze może zwiększyć różnorodność gatunkową chrząszczy. Tymczasem w takich sytuacjach dominuje praktyka wycinki zamierających i martwych drzew oraz uprzątania drewna, która może tę bioróżnorodność ograniczać.
piszą
Dr Żmihorski zwraca też uwagę na konieczność innego traktowania lasów o charakterze naturalnym i tych gospodarczych po przejściu ognia. Podkreśla, że usuwanie nadpalonych drzew i sadzenie nowych, zamiast przyspieszyć regenerację lasu – tak naprawdę ją opóźnia. Powoduje bowiem spadek liczebności typowo leśnych gatunków i ich zastępowanie przez gatunki terenów otwartych.
Jeśli w lesie gospodarczym mamy kataklizm, leśnicy usuwają martwe drzewa i je wykorzystują, a w ich miejsce wprowadzają plantację nowych drzew. Jest to zgodne ze sztuką leśną. Ale mamy też parki narodowe, rezerwaty i inne obszary o różnym reżimie ochronnym. Dużym błędem jest to, że w nich również stosujemy gospodarcze schematy działania.
podsumowuje
źródło: naukawpolsce.pap.pl