Starsze modele i najmniejsze auta elektryczne mają mały zasięg, ale producenci akumulatorów robią w tym względzie stałe i szybkie postępy. Nowszymi modelami powinniśmy dotrzeć z Warszawy do Gdańska bez potrzeby ładowania.
Rynek aut elektrycznych rozwija się niezwykle dynamicznie. W ofercie producentów wciąż pojawiają się nowe modele i co chwila wdrażane są rozwiązania, które burzą kolejne bariery. Mimo to, w dalszym ciągu funkcjonuje wiele mitów na temat pojazdów tego typu. Popularny zarzut to właśnie niewielki zasięg, który miałby sprawiać, że auta elektryczne nadają się tylko do miasta. Czy to prawda?
Mały zasięg dotyczy głównie starszych modeli, które na rynku debiutowały kilka lat temu, lub też aut typowo miejskich z segmentu A. Prawdą jest, że wiele zależy od tego, w jaki sposób jeździmy i jak zachowujemy się za kierownicą. Dynamiczne prowadzenie czy jazda z prędkością powyżej 130 km/h mają wpływ na zużycie energii i tym samym na zasięg. Podczas jazdy autostradą nie ma odzysku energii z kół, zimą używamy ogrzewania, latem klimatyzacji. To wszystko może obniżyć łączną liczbę kilometrów, którą da się przejechać bez ładowania, ale i one pozwalają jeździć kilka dni bez ładowania.
Warto jednak przypomnieć wyniki badania InsightOut Lab i Volkswagen z kwietnia tego roku – średni dzienny dystans pokonywany samochodem wynosi 51,3 km. Nawet elektrykami o najmniejszym zasięgu pokonamy na jednym ładowaniu dystans kilkukrotnie większy. Nowe generacje akumulatorów, dostępne w modelach pojawiających się obecnie na rynku, oferują zasięgi dające możliwość przejechania nawet 400-600 kilometrów na jednym ładowaniu. To oznacza, że przy bardziej pojemnych akumulatorach jedno ładowanie może wystarczyć nawet na cały tydzień jazdy. Daleką podróż wystarczy zaplanować z uwzględnieniem punktów szybkiego ładowania, których w naszym kraju przybywa z tygodnia na tydzień.
Przykładowe zasięgi aut elektrycznych, dane fabryczne zgodne z WLTP:
źródło: materiały prasowe Arval