Wytwarzane z ropy naftowej plastikowe zabawki i akcesoria dziecięce mają dziś fatalną prasę. Wina jest w pełni zasłużona, bo zawierają one szereg szkodliwych dla organizmu substancji, a potrafią rozkładać się od 400 do nawet 1000 lat. I tak naprawdę nie znikają nigdy, gdyż nie ulegają biodegradacji i dalej zatruwają planetę jako mikroplastik. Ale branża dziecięca znalazła na to odpowiedź w postaci naturalnego kauczuku. Np. wykonane z niego smoczki wybierają dla swoich dzieci takie gwiazdy jak Orlando Bloom, Alicia Keys czy Miranda Kerr.
W 2015 r. na świecie wyprodukowano 320 mln ton plastiku, czyli więcej niż ważą wszyscy ludzie na Ziemi. W 2035 r. może być go dwa razy więcej. W oceanach pływa tego materiału ponad 150 mln ton, a znajduje się w żołądkach 90% nadmorskich ptaków. Z kolei przeciętnie w ciągu roku poprzez ubrania przeciętnego Europejczyka do oceanów i mórz trafia ilość plastiku, która zmieściłaby się w 54 reklamówkach. Tych plastikowych reklamówkach, które rozkładają się 400 lat. Z szacunków ONZ wynika, że w 2050 r. w oceanach będzie więcej odpadów z tego materiału niż ryb.
Prawda jest więc taka, że codziennie plastikiem truje się cała ludzkość, łącznie z najmniejszymi dziećmi. Produkujemy go, a potem spożywamy poprzez plastikowe butelki, pastę do zębów czy peelingi kosmetyczne (jest obecny w mikrogranulkach). Ląduje też na naszych talerzach, bo po wyrzuceniu do oceanów rozkłada się na mikrocząsteczki, które trafiają w końcu do organizmów ryb oraz owoców morza. Tygodniowo zjadamy więc 5 g pastiku – to tyle, ile potrzeba do wyprodukowania jednej karty kredytowej. Rocznie mimowolnie konsumujemy go ok. 250 g. I za tę sytuację jesteśmy odpowiedzialni wszyscy, nie tylko największe koncerny spożywczo-odzieżowe.
Na tym tle jasnym punktem jest wyraźnie widoczny proces przeobrażania się branży dziecięcej i zwiększania ekologicznej świadomości wśród rodziców. Doskonale obrazuje tę zmianę geneza duńskiej marki Hevea, produkującej smoczki z naturalnego kauczuku. Stanowi ona dowód na to, że czasami zadawanie sobie prostych pytań o różne aspekty codziennego życia – własnego i całej rodziny – może doprowadzić do wywrócenia go do góry nogami. Razem ze sporym wycinkiem rynku. Bo dziś przy artykułach higienicznych dla najmłodszych nie może być już mowy o powrocie do świata dosłownie wszechobecnych tworzyw sztucznych.
Firmę Hevea założyła w 2009 r. Terese Hoffeldt, krótko po tym gdy urodziła swoją córeczkę. Od razu zaczęła zastanawiać się, czy na pewno jest w stanie zaoferować swojemu dziecku wszystko co najlepsze – na czele z dziecięcymi akcesoriami. Radar młodej mamy zaczął od razu ogłaszać głośny alarm przy zetknięciu się z mnóstwem plastikowych produktów, których sposób wykonania jest bezdyskusyjnie groźny dla zdrowia maluchów. Zawierają szkodliwe dla organizmu: bisfenol (organiczny związek chemiczny z grupy fenoli), PVC (polichlorek winylu), ftalany (sole i estry kwasu ftalanowego), substancje rakotwórcze, barwniki, zmiękczacze, parabeny i alergeny.
Okazało się, że można znaleźć surowiec naturalny, zdrowy, ekologiczny, trwały i jednocześnie odnawialny. Wystarczy zainteresować się bogactwem Ameryki Południowej. Po wnikliwym analizowaniu rynku uwagę Terese i jej męża zwrócił kauczuk naturalny jako najlepsza możliwa alternatywa dla plastiku czy silikonu. Sama nazwa firmy nawiązuje do wiecznie zielonego drzewa Hevea brasiliensis (kauczukowiec brazylijski), występującego powszechnie w lasach Amazonii. Terese uznała, że taki właśnie kauczukowy smoczek można dać swojemu dziecku z czystym rodzicielskim sumieniem. Nie była to tylko jej opinia, dlatego szybko wystartowała z masową produkcją tego typu smoczków.
Wszystkie produkty od Hevea są całkowicie albo w sporej części wykonane z kauczuku ze wspomnianego wyżej drzewa. A jak to wygląda w praktyce? W wielkim skrócie, pobiera się go z lateksu, wyciekającego z naciętego pnia. Taka metoda nie wymaga ścinania kauczukowca, więc nie musimy martwić się o karczowanie tropikalnych lasów. I to właśnie kauczuk stoi za sukcesem marki, bo teraz cały uświadomiony ekologicznie świat szuka produktów bez plastiku, ale za to pochodzenia roślinnego, czyli w pełni biodegradowalnych. Także ze względu na proces produkcyjny tworzyw sztucznych, potwornie zwiększający wyrzucanie do atmosfery dwutlenku węgla, odpowiedzialnego za globalne ocieplenie. Z kauczukiem jest dokładnie odwrotnie, bo dorastające do 30 m wysokości drzewa Hevea Brasiliensis – tak jak wszystkie rośliny – wchłaniają C02.
Ekologia jest poważnym argumentem dla coraz szerszego kręgu rodziców na całym świecie. To już część mody. Dodajmy, że do kauczukowych smoczków Hevea dla swoich dzieci przekonały się już tak rozpoznawalne gwiazdy jak Orlando Bloom, Miranda Kerr, Alicia Keys i Evangeline Lilly.
Na ścieżkę zrównoważonego rozwoju coraz odważniej i bez kompleksów wchodzi też nasz rodzimy rynek. Hevea doskonale pasuje do tego rosnącego zapotrzebowania, oferując prostotę (każdy smoczek jest odlewany z jednego kawałka kauczuku, co oznacza, że brud, bakterie i pleśń nie mają gdzie się rozwijać), skandynawski, minimalistyczny design i poszanowanie dla środowiska. O tym ostatnim niech zaświadczy fakt, że cała guma ze zużytych gryzaków jest ponownie wykorzystywana. Tak samo w pełni recyklingowane są ich opakowania. Po zużyciu każdy smoczek można spokojnie zakopać w ogródku, gdzie w ciągu ok. 10-15 lat zostanie rozłożony przez mikroorganizmy.
Troska o przyrodę przyświeca temu producentowi w każdej dziedzinie codziennej pracy, co również może stanowić wzór dla rodziców, którzy chcą być prawdziwe eko. Przy pakowaniu i transporcie produktów używa on jedynie wypełniaczy do kartonu, wykonanych na bazie kukurydzy. W duńskim biurze parzy się kawę ze świeżych ziaren, bo kapsułki są mocno na cenzurowanym. Co więcej, stosowana w opakowaniach folia polipropylenowa jest oparta na roślinach, czyli w pełni biodegradowalna.
Bezpieczeństwa zarówno dla zdrowia maluchów, jak i dla środowiska naturalnego wymagają przecież dobro naszej planety i przyszłe pokolenia, które szybciej niż sądzimy zaczną zadawać sobie takie same pytania, jakie ponad dekadę temu trapiły twórczynię marki Hevea. Tylko zwiększanie ekologicznej świadomości, odwoływanie się do ogólnoludzkiej odpowiedzialności i w efekcie zmiana nawyków konsumpcyjnych mogą zmniejszyć globalny ślad węglowy. A w świetle zeszłorocznego szokującego raportu ONZ Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu, na uratowanie Ziemi przed efektem cieplarnianym mamy dziś tylko 11 lat.
źródło: materiały prasowe BABY&TRAVEL