Przy dalszym ocieplaniu klimatu pod koniec stulecia klęski żywiołowe będą dotykać już 2/3 Europejczyków

Przy dalszym ocieplaniu klimatu pod koniec stulecia klęski żywiołowe będą dotykać już 2/3 Europejczyków
Pixabay / @ Hans/ CC0

Obecnie z powodu upałów w Europie co roku umiera niemal 3 tys. osób. Przy dalszym ocieplaniu klimatu i rosnących temperaturach pod koniec stulecia może to być już 150 tys. Klęski żywiołowe będą dotykać już 2/3 Europejczyków. Do 2100 roku poziom mórz może z kolei wzrosnąć aż o 90 cm, co w efekcie doprowadzi do zalania terenów zamieszkałych przez połowę populacji świata. Tylko jeżeli włączymy hamulce emocjonalne, ekonomiczne i przyzwyczajeniowe, może się udać przyhamować zachodzące zmiany – oceniają klimatolodzy.

Obawiam się, że obserwowane obecnie zmiany klimatu są nieodwracalne. Jeżeli patrzymy na nastawienie ludzi, a zwłaszcza polityków, do tego problemu, to wydaje się, że jest on traktowany zbyt lekką ręką. Chociażby wycofanie się prezydenta Trumpa z Porozumienia Paryskiego, które zakładało, że każdy kraj poczyni wysiłki, żeby zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych. Jeżeli tacy politycy będą się zdarzali także i w innych krajach, zwłaszcza tam, gdzie emisja tych gazów jest największa – Chiny, Rosja, Indie czy Europa Zachodnia, to niestety może być trudno te zmiany zahamować.

ocenia prof. dr hab. Krzysztof Błażejczyk, klimatolog z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN

Raport Intergovernmental Panel on Climate Change wskazuje, że przekroczenie granicy bezpiecznego wzrostu średniej globalnej temperatury na poziomie do 1,5°C do końca wieku grozi nieodwracalnymi zmianami i szkodliwymi konsekwencjami dla całego społeczeństwa. Opracowanie naukowców z Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) potwierdza zaś, że obecna średnia globalna temperatura jest o 1°C wyższa od poziomu przedindustrialnego. W tym tempie do końca stulecia temperatura może być wyższa o 4°C. To zaś oznacza częstsze i bardziej intensywne susze w lecie, nawałnice, huragany czy trąby powietrzne.

WHO ocenia, że obecnie zmiany klimatu odpowiadają bezpośrednio za ponad 140 tys. zgonów rocznie, przede wszystkim w Afryce i Południowo-Wschodniej Azji. Do 2030 roku liczba ta ma wzrosnąć do 250 tys. (dane z raportu „Wpływ zmiany klimatu na zdrowie” Koalicji Klimatycznej i Heal Polska).

Jest mało realne, żeby natura wróciła do stanu sprzed tzw. rewolucji przemysłowej, czyli końcówki XIX wieku. To, co już się wydarzyło, to, co człowiek dołożył do atmosfery, i zmiany, które są wynikiem naszej działalności, są zbyt silne.

wskazuje prof. Krzysztof Błażejczyk

Z danych IPCC wynika, że wzrost średniej globalnej temperatury powyżej 1,5°C spowoduje, że średni poziom mórz do 2100 roku podniesie się o 90 cm, co grozi zalaniem terenów zamieszkałych przez połowę populacji świata. Przestaną istnieć wyspy na Oceanie Spokojnym, miliony ludzi będą musiały zmienić miejsce zamieszkania.

Przykładem tego, jakie straty może nieść ze sobą dalsze podwyższanie się lustra mórz, może być huragan, który w 2012 roku przeszedł nad wybrzeżem USA. Po przejściu huraganu Sandy straty oszacowano na 70 mld dol. Tym samym katastrofa była jedną z dziesięciu najbardziej kosztownych we współczesnej historii. Straty byłyby zdecydowanie niższe, gdyby nie wyższy poziom wody – u wybrzeży Nowego Jorku to ok. 30 cm wyżej niż w 1900 roku, a przybór sztormowy osiąga ponad 1 m wyżej niż w czasach przedindustrialnych.

Jeżeli jednak włączymy hamulce emocjonalne, ekonomiczne i takie przyzwyczajeniowe, to może się udać przyhamować te zmiany. A czy je się uda odwrócić, tu musimy chyba jeszcze poczekać ze 20 lat, żeby się tego dowiedzieć. Jak już je przyhamujemy, to jest szansa na to, że wrócimy do tego stanu, może nie pierwotnego, ale jakiegoś takiego rozsądnego, który miał miejsce jeszcze 30–50 lat temu.


przekonuje ekspert

Czarnego scenariusza można uniknąć, ale potrzebne są natychmiastowe działania. Aby nie przekroczyć progu bezpieczeństwa, IPCC podaje, że do 2030 roku globalna emisja dwutlenku węgla musi spaść o 45% proc. w porównaniu do poziomu z 2010 roku, natomiast do 2050 roku musimy całkowicie zrezygnować ze spalania węgla na rzecz odnawialnych źródeł energii.

Optymistyczne scenariusze zakładają, że po roku 2050–2060 następuje przyhamowanie tego wzrostu, a niektóre, te najbardziej optymistyczne, że pod koniec tego wieku nastąpi lekkie złagodzenie, a nawet obniżenie temperatury. Nie w stosunku do tego, co mamy w tej chwili, ale w stosunku do tego półwiecza, które jest jeszcze przed nami. Natomiast ten środek powinien być jeszcze cieplejszy i z tymi wszystkimi negatywnymi konsekwencjami klimatyczno-pogodowymi.

przewiduje prof. Krzysztof Błażejczyk.

źródło: newseria.pl

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top