Opóźnienie w transformacji energetycznej obniży konkurencyjność całej gospodarki

Opóźnienie w transformacji energetycznej obniży konkurencyjność całej gospodarki
PIxabay / @ sarangib

Biznes jest gotowy na Fit for 55 i co ciekawe, banki też są na to gotowe. Natomiast niegotowe są polskie regulacje i polska energetyka. Tym, co jest nam teraz w Polsce potrzebne, są dobre strategie i dobre planowanie – ocenia Ilona Jędrasik, nowa prezes zarządu Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi. Jak wskazuje, polska energetyka musi zdecydowanie przyspieszyć z transformacją w kierunku odnawialnych źródeł, ponieważ w scenariuszu business as usual konsekwencją może być spadek konkurencyjności całej krajowej gospodarki.

W Polsce sytuacja, jeśli chodzi m.in. o rozwój odnawialnych źródeł energii, przede wszystkim w ciepłownictwie i fotowoltaice, jest jedną z najdynamiczniej rozwijających się w całej UE. Z drugiej strony mamy też bardzo duże zapóźnienie, jeśli chodzi o całościową transformację. Patrząc na to, gdzie jest w tej chwili nasza energetyka, plasujemy się w ogonie europejskiej stawki. Natomiast sytuacja rzeczywiście zmienia się u nas bardzo dynamicznie i – jeżeli mądrze wykorzystamy dostępne środki europejskie, ale też środki krajowe czy środki z sektora prywatnego, z banków i biznesu – to naprawdę jesteśmy w stanie w ciągu kilku lat dokonać ogromnego skoku technologicznego i skoku w redukcji emisji gazów cieplarnianych do 2030 roku.

mówi Ilona Jędrasik

W Polsce już ubiegły, 2023 rok był rekordowy pod względem produkcji energii z OZE. Według danych Agencji Rynku Energii w ub.r. wyprodukowano w Polsce łącznie ponad 166,4 TWh energii elektrycznej, z czego ponad 26% pochodziło właśnie ze źródeł odnawialnych (14% całkowitej generacji dostarczyły lądowe elektrownie wiatrowe, 6,8% fotowoltaika i 2,9% biomasa). Oznacza to, że w ciągu roku OZE skokowo zwiększyły swój udział w krajowym miksie energetycznym (z ok. 20% w 2022 roku), podczas gdy udział węgla skurczył się jednocześnie z 73% do 63%, osiągając tym samym najniższy poziom w historii.

Wzrost generacji z OZE jest napędzany przez szybki przyrost mocy zainstalowanej – obecnie odnawialne źródła stanowią w Polsce już ponad 43% całkowitej mocy zainstalowanej, sięgającej 66,4 GW. W samej fotowoltaice uruchomiono w ub.r. prawie 4,9 GW nowych mocy (wzrost o 40% r/r) – najwięcej w historii polskiego rynku OZE. Według danych ARE na koniec ub.r. łączna moc zainstalowana PV w Polsce wynosiła już 16,9 GW wobec 12,1 GW rok wcześniej. Drugim, największym źródłem była z kolei energetyka wiatrowa na lądzie (9,3 GW mocy zainstalowanej na koniec ub.r.).

W sektorze energetycznym mamy największy potencjał redukcji emisji gazów cieplarnianych. Dla przypomnienia, w Polsce ten sektor odpowiada za ok. 50% całkowitych emisji, więc tutaj mamy największe możliwości. Natomiast tym, czego nam brakuje, żeby do 2030 roku znacząco przyłożyć się do celu 55% redukcji emisji na poziomie Unii Europejskiej, są przede wszystkim dobre sieci, które pozwolą na przyłączanie kolejnych źródeł OZE, bo obecnie wciąż zmagamy się z tym, że coraz więcej mocy nie dostaje dostępu do sieci lub jest wyłączanych w trakcie. Potrzebujemy też planu wyłączania brudnych technologii węglowych z systemu energetycznego i tego też nadal brakuje.

zauważa prezes Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi

Raport opracowany przez Fundację ClientEarth („Sieci – wąskie gardło transformacji energetycznej”) pokazuje, że ostatnimi laty w Polsce lawinowo wzrosła liczba odmów przyłączenia do sieci elektroenergetycznej nowych instalacji. Pomiędzy 2015 a 2021 rokiem krajowi operatorzy wydali łącznie ponad 6 tys. odmów przyłączenia dla nowych źródeł OZE o łącznej mocy około 30 GW. Ten utracony potencjał stanowił ok. 50% mocy zainstalowanej w całej polskiej energetyce. Nowsze dane URE pokazują też, że liczba odmów przyłączenia dla nowych źródeł odnawialnych nadal rośnie: w latach 2021–2022 urząd otrzymał już ponad 9 tys. powiadomień o odmowach przyłączenia obiektu OZE do sieci.

Wynika to przede wszystkim z faktu, że polska sieć energetyczna jest wyeksploatowana, przestarzała (ok. 40% sieci napowietrznych ma już ponad 40 lat) i nieprzystosowana do źródeł OZE. Pierwotnie była bowiem projektowana i budowana pod kątem dużych elektrowni konwencjonalnych. Natomiast kiedy polski system energetyczny zaczął przechodzić transformację w kierunku rozproszonych, pogodozależnych źródeł OZE, nie poczyniono wystarczających nakładów inwestycyjnych na przemodelowanie funkcjonowania tej sieci. Eksperci podkreślają, że teraz dalszy rozwój OZE w Polsce nie przyspieszy bez zdecydowanych inwestycji w sieci elektroenergetyczne i bez zmiany sposobu zarządzania nimi.

Aby wyjść z tej sytuacji, potrzebujemy m.in. dobrego Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu. I Ministerstwo Środowiska w tej chwili plan taki konsultuje, ale niestety jest on jeszcze niedopracowany. Brakuje w nim scenariusza ambitnego, na razie mamy tylko scenariusz prognostyczny i on pokazuje, że przy tzw. business as usual, czyli nie wprowadzając w gospodarce dużych zmian, możemy do 2030 roku osiągnąć 35% redukcji emisji względem roku 1990. Ministerstwo Klimatu i Środowiska określa to jako cel dosyć ambitny, natomiast na tle tego europejskiego celu ustalonego na poziomie 55% on nie jest wysoki. Wisienką na torcie powinna być też ustawa o zmianie klimatu, która uregulowałaby naszą ścieżkę dochodzenia do neutralności klimatycznej. Takie ustawy obowiązują już w tej chwili w ok. 60 państwach świata i w kilkunastu krajach Unii Europejskiej.

mówi Ilona Jędrasik

Ramowe ustawy o ochronie klimatu obowiązują już w USA, Australii, w 16 państwach członkowskich UE (Austria, Bułgaria, Chorwacja, Dania, Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Irlandia, Luksemburg, Malta, Niderlandy, Niemcy, Portugalia, Szwecja, Węgry) oraz w pięciu innych państwach europejskich (Islandia, Liechtenstein, Norwegia, Szwajcaria, Wielka Brytania). Obecnie trwają również prace nad ustawami w kolejnych czterech państwach członkowskich UE (Estonia, Łotwa, Słowacja, Słowenia) oraz w Turcji.

W Polsce, która do tej pory nie przyjęła własnej polityki klimatycznej, projekt takiej ustawy – opracowany przez zespół prawników i ekspertów Fundacji ClientEarth – został złożony już w kwietniu ub.r. Poparła go m.in. Koalicja Klimatyczna, która zrzesza 26 organizacji pozarządowych działających w obszarze ochrony klimatu i środowiska. Założenia projektu cieszą się też dużym poparciem społecznym – w sondażu zleconym przez ClientEarth blisko 70% ankietowanych Polaków poparło wprowadzenie przepisów gwarantujących osiągnięcie przez Polskę neutralności klimatycznej w ciągu 20 lat. Dużym poparciem cieszą się również konkretne założenia projektu, jak np. przeznaczenie 1% PKB (ok. 36 mld zł rocznie) na działania proklimatyczne, z czym zgodziło się aż 76% Polaków. Wśród pozostałych, ujętych w nim założeń jest też: neutralność klimatyczna Polski najpóźniej w 2050 roku, obowiązek sprawdzania, czy duże inwestycje nie szkodzą klimatowi, przygotowanie planów walki ze skutkami ekstremalnych zjawisk pogodowych, powołanie Rady Ochrony Klimatu, a także przyznanie mieszkańcom Polski nowego prawa – prawa do życia w bezpiecznym klimacie.

Ustawa o ochronie klimatu stworzyłaby też dla biznesu taką pewność, że Polska będzie szła niskoemisyjną ścieżką i że inwestycje na tutejszym rynku powinny być zrównoważone, a z drugiej strony będą się też opłacać, bo dadzą biznesowi etykietę zieloności, przyjazności dla środowiska. Międzynarodowy i europejski biznes potrzebuje takiego jasnego sygnału, że Polska idzie w kierunku zeroemisyjności, że polskie regulacje są stabilne i progresywne, ponieważ firmy są zobowiązane raportować swój wpływ na środowisko. W związku z tym chcą inwestować w miejscach, gdzie ten wpływ na środowisko będzie jak najmniejszy. I teraz dla przykładu: polska energetyka generuje ok. 50% naszych emisji, podczas gdy energetyka szwedzka jest bardzo niskoemisyjna. Innymi słowy: inwestycja w Polsce – niezależnie od tego, w jakim sektorze – siłą rzeczy będzie bardziej emisyjna niż inwestycja w Szwecji. I oczywiście są też inne czynniki wpływające na atrakcyjność inwestycji, ale musimy pamiętać, że to, jak wysokie mamy emisje, będzie bezpośrednio wpływać na to, w jakim stopniu biznes będzie zainteresowany inwestowaniem w Polsce. Dlatego to bardzo ważne, żebyśmy mieli dobre regulacje, stabilne prawo i pewność, że te emisje będą w Polsce spadać.

tłumaczy ekspertka

Jak wskazuje Fundacja ClientEarth, globalne rynki są coraz bardziej wyczulone na ślad węglowy towarów i usług. Banki, ubezpieczyciele i inne instytucje coraz częściej biorą pod uwagę kwestie klimatyczne przy podejmowaniu decyzji finansowych czy planowaniu inwestycji.

Z biegiem lat – szczególnie w scenariuszu business as usual – będzie to stanowić dla Polski poważny problem, ponieważ krajowa energetyka jest bardzo energochłonna i – pomimo postępującej w ostatnich latach transformacji – wciąż w dużym stopniu oparta na paliwach kopalnych. Produkowana z nich energia jest przede wszystkim droga, a znaczący ślad węglowy polskich towarów może obniżyć konkurencyjność poszczególnych przedsiębiorstw, całych branż, a nawet całej krajowej gospodarki. To z kolei może również wpłynąć na osłabienie kursu walutowego bądź spowodować spadek inwestycji zagranicznych. Dlatego właśnie w tej chwili największe państwa uzależnione od paliw kopalnych przechodzą na zieloną energię – dla przykładu w 2020 roku ponad 80 proc. inwestycji w chińskim sektorze energetycznym dotyczyło właśnie OZE.

Fundacja ClientEarth zauważa też przy tym, że rezygnacja z paliw kopalnych to nie tylko niższe emisje gazów cieplarnianych, ale i tańsze źródła energii oraz większa niezależność. Polska – podobnie jak cała UE – ma bardzo niewielkie złoża paliw kopalnych i jest uzależniona od ich importu (m.in. z Rosji, Wenezueli czy krajów arabskich). Tylko w 2020 roku wartość tego importu sięgnęła aż 200 mld zł, które w innym wypadku można by wydać np. na OZE i ważne cele publiczne.

Oczywiście transformacja też będzie się wiązać z kosztami, bo sektor elektroenergetyczny wymaga bardzo dużych nakładów finansowych. To, czy my te nakłady zrealizujemy w energetyce konwencjonalnej, w energetyce atomowej, w energetyce odnawialnej, czy te nakłady będą w sieci, to jest już decyzja polityczna i biznesowa. I niezależnie, jaka decyzja zostanie podjęta, to koszty będą również po stronie konsumentów. One mogą być mniejsze czy większe, ale utrzymywanie obecnego stanu – czyli dominacji energetyki węglowej w miksie – wcale nie jest tańsze, a nawet droższe niż inwestycje w źródła odnawialne.

podkreśla Ilona Jędrasik.

źródło: newseria.pl

🤝Dziękuję, że przeczytałaś/eś powyższe informacje do końca. Jeśli cenisz sobie zamieszczane przez portal treści zapraszam do wsparcia serwisu poprzez Patronite.

📩 Zapisz się na newsletter i otrzymuj ekowiadomości prosto na swoją skrzynkę!
Subskrypcja daje Ci także dostęp do specjalnego działu na portalu 🌐, gdzie znajdziesz darmowe materiały do pobrania: 📘 poradniki, 📋 przewodniki, 📂 praktyczne zestawienia, ✏️ wzory, 📄 karty pracy, ✅ checklisty i ściągi. Wszystko, czego potrzebujesz, aby skutecznie wprowadzać ekologiczne zmiany w swoim życiu 🌱.

Możesz również wypić ze mną wirtualną kawę! Dorzucasz się w ten sposób do kosztów prowadzenia portalu, a co ważniejsze, dajesz mi sygnał do dalszego działania. Nad każdym artykułem pracuję zwykle do późna, więc…..

Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat? Skontaktuj się pisząc maila na adres:
✉️ informacje@wlaczoszczedzanie.pl

🔍Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej portalu Włącz oszczędzanie

Scroll to Top