Naukowcy z całej Europy zbadali, jak zmienia się roślinność na szczytach górskich. Okazuje się, że za sprawą globalnego ocieplenia gatunków szybko tam przybywa, co oznacza zagrożenie dla roślin, które świetnie radziły sobie tylko na szczytach.
Botanicy z 11 krajów wspięli się na 302 górskie szczyty w Europie, aby sprawdzić, jakie gatunki roślin tam występują. Aktualne dane porównali z danymi na ten sam temat odnotowanymi w źródłach historycznych np. sięgających XIX wieku.
Okazało się, że w ciągu ostatnich 10 lat na każdym europejskim szczycie pojawiało się średnio ponad 5,5 nowych gatunków roślin. Tymczasem sześć dekad wcześniej – między latami 1957 a 1966 na każdym szczycie pojawił się średnio tylko 1,1 nieznany tam wcześniej gatunek. Tempo przybywania nowych gatunków roślin w ponad pół wieku zwiększyło się więc aż 5 razy.
Praca międzynarodowego zespołu – kierowanego przez dr. Manuela Steinbauera z duńskiego Uniwersytetu Aarhus – ukazała się w prestiżowym tygodniku „Nature”. Wśród autorów artykułu są dr hab. Bogdan Jaroszewicz i Patryk Czortek z Białowieskiej Stacji Geobotanicznej Wydziału Biologii, którzy prowadzili badania w Tatrach.
„Najważniejszym wnioskiem z tych badań jest to, że tempo wzrostu bogactwa gatunkowego na szczytach górskich przyspiesza. To alarmujące” – komentuje ekolog dr hab. Jaroszewicz.
Zwykle rosnąca bioróżnorodność botaników cieszy. Ale nie w tym przypadku. Globalne ocieplenie sprawia, iż rośliny z niższych partii gór są w stanie zasiedlać tereny coraz wyżej położone. A wtedy przegrywają gatunki roślin górskich najbardziej wyspecjalizowane – przystosowane do życia tam, gdzie żaden inny gatunek w przeszłości nie dawał rady przeżyć.
Wśród takich wypieranych gatunków są m.in. gipsówka rozesłana czy skalnice: nakrapiana, seledynowa czy gronkowa – które również poza Tatrami są gatunkami rzadkimi.
„Takie rośliny są w stanie wytrwać w ekstremalnych warunkach: niskiej temperaturze, w silnym nasłonecznieniu, przy krótkim sezonie wegetacyjnym. Ale nie są w stanie konkurować o zasoby z innymi roślinami” – wyjaśnia botanik.
Zwraca uwagę, że dlatego gatunków tych nie spotyka się w niższych partiach gór. A ze szczytu gatunki te nie mają już dokąd dalej w górę uciekać.
Polacy przebadali 14 szczytów – m.in. Rysy, Mięguszowiecki Szczyt Czarny, Giewont, Sławkowski Szczyt, Szalony Wierch. To były szczyty, które miały najbardziej kompletne historycznie spisy występujących tam roślin.
Badano obszar sięgający 50 metrów w dół od najwyższego punktu na szczycie. Czasem, aby móc dokładnie przeprowadzić badania, naukowcy potrzebowali asekuracji taterników. Bywały szczyty, wokół których znaleziono zaledwie 20-30 gatunków, ale i szczyty, gdzie gatunków było nawet sto kilkadziesiąt.
„Naszym najdziwniejszym znaleziskiem był pomidor rosnący nieco poniżej Giewontu” – śmieje się dr Jaroszewicz.
I zwraca uwagę, że pojawienie się akurat tej rośliny miało związek z turystami, którzy nasiona na szczyty przenoszą bezwiednie.
„Ale turyści byli w górach i dawniej. A jeśli warunki środowiska są tak ekstremalne, że roślina nie ma szans by w nich przetrwać, nie rozwinie się. Pojawianie się na szczytach górskich roślin z niższych partii gór to odpowiedź na zmiany klimatyczne” – zwraca uwagę badacz.
Inne rośliny stwierdzone na szczytach gór, a dawniej tam nieobecne, to często tzw. gatunki synantropijne, które przystosowały się do środowiska przekształconego przez człowieka: wiechlina roczna czy babka szerokolistna. Natomiast na niższych szczytach wyraźnie widoczna jest ekspansja np. borówki czernicy oraz kosodrzewiny.
Wykres pokazujący wzrost liczby gatunków roślin na szczytach górskich jest bliźniaczo podobny do innych wykresów, związanych z tzw. wielkim przyspieszeniem (ang. great acceleration). Kształtem wykresy te przypominają kij hokejowy: początkowo płaski, a potem, od drugiej połowy XX wieku gwałtownie pnie się ku górze.
„Great acceleration to globalny trend dotyczący rozwoju gospodarki, społeczeństwa, komunikacji, ocieplenia klimatu. W przypadku biologicznych systemów nigdzie dotąd nie zaobserwowano zmian tak wyraźnie zsynchronizowanych z wielkim przyspieszeniem.”A nasza praca jako pierwsza pokazuje, że to zjawisko można zaobserwować również w ekosystemach” – kończy botanik.
źródło: www.naukawpolsce.pap.pl