
Z należącej do norweskiej firmy hodowli łososi na południu Chile uciekło około 690 tysięcy ryb. Może to oznaczać poważne zagrożenie dla ludzi i środowiska.
Dziesięć klatek, w których trzymano ryby, uszkodzonych zostało podczas sztormu, który nawiedził wybrzeże w rejonie Los Lagos. Część z ryb udało się odłowić, ale większość pozostała na wolności.
Zgodnie z chilijskim prawem norweska firma Marine Harvest, która hodowała łososie, powinna w ciągu 30 dni odłowić co najmniej 10% ryb. W przeciwnym wypadku grozi jej kara w wysokości 7 mln dolarów i nakaz definitywnego zamknięcia ośrodka.
Według ekologów jest to katastrofa ekologiczna i poważne zagrożenie dla ludzi i środowiska. Największym problemem jest to, że łososiom podawano antybiotyk, którego nie powinni spożywać ludzie. Łososie mogą nadal mieć w sobie jego pozostałości, które po zjedzeniu przez człowieka mogą wywołać poważne reakcje, zwłaszcza u osób uczulonych na zawarte w nich substancje.
Zdarzenie może również znacznie zaszkodzić lokalnemu ekosystemowi i innym gatunkom. Ryby które uciekły z hodowli, mogą przekazać choroby innym organizmom. Gatunek łososia który wydostał się na wolność jest też inwazyjny i drapieżny, co może zaburzyć biologiczną różnorodność w tym rejonie
Jest to potencjalna katastrofa ekologiczna, której konsekwencje dla obszaru dopiero będą widoczne, ale mogą być bardzo poważne.
twierdzi Estefania Gonzalez, koodynator ds. Oceanu w Greenpeace w Chile
źródło: materiały prasowe
minął dokładnie miesiąc i jakoś nie słychać o dalszym czarnym scenariuszu skutków tej ucieczki:)